sobota, 26 października 2013

Rozdział 2

Uwaga. W tym rozdziale występują wątki erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.


Czując przylegające do mnie ciało tego typka, cała byłam spięta, a zarazem zniesmaczona. Jego dotyk powodował, że chciałam mu walnąć z liścia, a czując jego oddech na szyi, przechodziły mi ciarki po całym ciele. Ale bać się to już całkiem inna bajka. Jak już mówiłam jestem pewną siebie, pyskatą dziewczyną, która nigdy nie daje sobie nasrać.

- Naciśnij chyba, że chcesz mieć poderżnięte te śliczne gardełko mała. - mówił coraz pewniej, przez co chciało mi się rzygać. Znałam już nawet na pamięć jego zapach. Powiem szczerze, że był boski, ale i tak chętnie zwymiotowałabym mu na jego facjatę.
Zacisnęłam mocno wargi i pochyliłam głowę do góry, bo ten nóż coraz mocniej wbijał mi się w gardło. Szkoda, że nie mogliśmy się zamienić rolami. Na pewno fajnie by mu było, bo wbijający się nóż w gardło to sama przyjemność. I tak to był sarkazm. Podeszliśmy jeszcze bliżej przycisku, a tak szczerze przycisków. Jeden był czerwony, który służył do zwolnienia wszystkich blokad, a drugi zielony. Gdy się go nacisnęło to nagle pojawi się masa policjantów z bronią. Ten przycisk działa jakby alarm antywłamaniowy. Dobrze, że tyle wiem, ale to trochę dziwne.
- No dalej naciskaj. - szepnął mi do ucha. Po moim ciele znów przeszły dreszcze. Z każdą sekundą byłam gorzej nastawiona, a mój mózg tracił kontrolę nad moim ciałem. Moje wiotkie nogi sprawiały, że mogłam się łatwo i szybko wywrócić. Powoli wysunęłam rękę przed siebie i skierowałam ją na zielony przycisk. Ten sukinsyn nic nie reagował, więc delikatnie położyłam dłoń na przycisku, a następnie wcisnęłam go porządnie i z pewnością siebie. Na moje nieszczęście zamiast policjantów, zaczęła otwierać się główna brama. Wtedy zdałam sobie sprawę, że pomyliłam przyciski. Przecież czerwony służył do alarmu, ale tak czy siak ten dupek uwolnił moje gardło, a ja w końcu mogłam swobodnie oddychać. Odwróciłam się o 360 stopni, aby zobaczyć co za sukinsyn chciał poderżnąć mi gardło. Ku mojemu zaskoczeniu to był Bieber. Pamiętam to nazwisko. To był tek chłopak, który jak mi się wydawało był zamyślony, gdy miał wrzucić numerek do tego koszyka.

Chłopak zaczął się rozglądać na prawo i lewo z niepokojem. Ja tylko stałam w jednym miejscu i czekałam, żeby zobaczyć co zrobi. Debil podbiegł do mnie i podniósł. Przerzucił mnie przez swoje ramię jak jakąś koszulkę i zaczął ze mną biec w stronę wyjścia. Zaczęłam kopać i się szarpać z nadzieją, że wyjdę z tego gówna i to jak najprędzej. Jedynie o czym tylko marzyłam to o wolności.

Mówiąc szczerze to gdy podłożył mi nóż pod gardło to się nie bałam, bo byłam w więzieniu, tam gdzie jest pełno policjantów. Prawdziwe piekło właśnie się zaczęło. Bieber zaczął biegnąć w kierunku bramy wyjściowej, która była już otwarta. Swoim szybkim krokiem, pobiegł blisko przycisków, więc wcisnęłam następny, który już na pewno działał jak alarm. Z każdego kąta słychać było syreny.

- Kurwa. Co ty zrobiłaś? - zapytał agresywnie i zaczął biec jeszcze szybciej, a ja nie poddawałam się kopałam dalej, ale to nic nie pomogło. Syreny wyły i wyły, gdy nagle pojawiło się paru policjantów. Mieli na sobie jakieś stroje. Przypuszczam, że kamizelkę kuloodporne, jakieś nakrycia głowy i najważniejsze broń. Usłyszałam wielki huk, a potem strzał. Czułam, że coś rozrywało mnie od środka. Był to potworny ból. Usłyszałam jeszcze ciche "Wytrzymaj jeszcze trochę mała" od tego gnojka.

JUSTIN

Ja pierdziele. Co za dzień. Nareszcie miałem szansę na to , żeby być już wolny, a tu dupa. I co z tego, że ją stamtąd porwałem, ale to takie porwanie, że nie wiem co. Jeśli przerzucenie kogoś przez ramie i biegnięcie z nim przez dwadzieścia metrów można nazwać porwaniem to zmienia postać rzeczy. Jedno mnie zaniepokoiło. Po strzale, dziewczyna przestała mnie kopać, a na nodze czułem, że coś po niej spływa. Biegnąc cały czas przed siebie, spojrzałem w ułamku sekundy na moją łydkę. Tak jak myślałem. To była krew. Nie moja. Szkoda mi jej było, bo nic nie zrobiła, ale jednak wezwała tych policjantów no i ma za swoje. Zamiast we mnie to wycelowali w nią. Banda ślepych debili.

Biegłem i biegłem bez końca, słysząc za sobą strzały, które jednak nie trafiały. Byłem już coraz dalej więzienia i czułem się coraz lepiej. Pobiegłem w stronę ulicy, gdzie stało auto mojego przyjaciela. Nigdy go nie zamyka, więc miałem szczęście. Omijając wszystkich ludzi, w końcu dotarłem z nią do tego wozu. Otworzyłem bagażnik i położyłem ją w nim. Z boku była przymocowana apteczka. Wziąłem ją i starałem się ją opatrzyć. Mam doświadczenie w takich ranach, więc zrobiłem co należy i pozbyłem się naboju z jej ciała. Dobrze, że była nieprzytomna, bo jakby to poczuła to wszyscy by ogłuchli. Dostała w rękę, ale miała szczęście, bo nabój nie trafił w kość, ale było blisko. Na koniec owinąłem jej rękę w bandaż i schowałem apteczkę, bo nie była mi już potrzebna. Tak myślałem, że za parę minut mogłaby się obudzić, ale muszę ją jeszcze przytrzymać, Nie mogę jej teraz od tak puścić, albo zostawić ją nieprzytomną na środku drogi. Wziąłem ją na ręce i usadowiłem ją na przednim miejscu samochodu. Przed nami długa droga. Zapiąłem jej też pasy, żeby nikt się nie uczepił.

Ja sam zająłem miejsce przy kierownicy i odpaliłem wóz. Jednak przed wyruszeniem sprawdziłem, czy może jest w schowku coś co mi się przyda. Znalazłem tam kartę kredytową i chyba wiem skąd ona się tam wzięła. Kiedyś z Jackob'em jeździliśmy długo po Ameryce. Zawsze chcieliśmy to robić, w końcu było nas na to stać. Bardzo się śpieszyliśmy, o jechaliśmy na spotkanie z rodzicami, którzy mieszkali na drugim końcu kraju. Musieliśmy się przebrać w garnitury, jednak żadnego nie mieliśmy, więc przed spotkaniem weszliśmy do sklepu,aby je kupić. Po zakupie wróciliśmy do auta. Zapłaciłem tą oto kartą, która należała do mnie, czego dowodem jest napis Justin Bieber na jednej z jej stron. Zamiast schować ją do portfela, to schowałem ją głupi do schowka po czym go zamknąłem i zostawiłem w nim moją kartę. Od tego momentu się tam znajduje, a ja jak jakiś idiota szukałem jej chyba z rok.

Zapomniałem też wspomnieć o Jackob'ie. Jest to mój najlepszy przyjaciel. Traktuję go jak brata. Nasze rodziny założyły wspólną firmę. Jest to człowiek sukcesu, który zawsze ma szczęście, nie to co ja. W końcu wpadłem w bagno i trafiłem do więzienia, a Jackob chciał mi pomóc, ale ja tej pomocy nie przyjąłem. Nasze rodziny bardzo się przyjaźnią i jeszcze nigdy nie doszło do jakiejś kłótni. Krótko i zwięźle mówiąc jesteśmy bogatymi przyjaciółmi, których największym atutem była, jest i będzie kasa, którą zarabiają nasi rodzice.

Zamknąłem za sobą drzwi i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Auto odpaliło, a ja znów mogłem poczuć wiatr we włosach i doznać przyjemności z prowadzenia samochodu. W więzieniu byłem pół roku, więc to dużo czasu spędzonego bez mojego autka, którym chciałem się bardzo przejechać, ale niestety czekało na mnie na drugim końcu kraju.

Dziewczyna wciąż się nie ruszała, ale byłem spokojny, bo widziałem, że oddycha. Zacząłem myśleć skąd ona wzięła się w tym więzieniu. Ale to dobrze, że ją spotkałem. Wydaje się być odważna, ale jeśli już tu jest, to mogłaby dla mnie coś zrobić. Dawno nie doznałem żadnej przyjemności, więc mogłaby się odwdzięczyć za opatrzenie tej rany. 

JANE:

- Co się stało? Gdzie ja jestem? - zapytałam troszkę zamroczona. W ogóle nie wiedziałam co się dzieje. Czemu siedziałam w samochodzie z tym debilem, którego od razu rozpoznałam. Popatrzałam krótko w jego stronę. Chłopak posłał mi znowu swój głupi, a zarazem bardzo pociągający uśmieszek.
- Już się obudziłaś? Jak ci się spało księżniczko? - wydobyło się z jego ust. Jego ton był wtedy bardzo wkurzający. Czułam się jak mała dziewczynka, gdy do mnie mówił. Odsunęłam się na koniec siedzenia, żeby być od niego tak najdalej jak się tylko da, ale pasy mi na to nie pozwalały.
- Nie bój się mała. Przecież ci nic nie zrobię. - dodał widząc moje ruchy. Czemu on ciągle nazywa mnie mała? Co ja jestem? Ten typek strasznie mnie wkurzał.
- Tak? Nic mi nie zrobisz, tylko zaraz wyciągniesz nóż i mnie zadźgasz na śmierć. - wyrzuciłam wściekle. Tak byłam bardzo wściekła. Przecież to nienormalne. Co ja teraz będę robić? Miałam obawy, że mnie już nie wypuści. Trochę bałam się jego odpowiedzi, więc nie zamierzałam pytać. 

Momentalnie chwyciłam się za rękę. Była cała zabandażowana, a przez opatrunek wydobywał się czerwony kolor. Była to krew jak przypuszczałam, ale wtedy wszystko było strasznie niejasne. Kręciło mi się w głowie i czułam się jak naćpana. Było to nawet widać i słychać. Gdybym czuła się na siłach to powiedziałabym temu sukinsynowi co szczerze o nim myślę i zareagowałabym o sto razy agresywniej, a w tamtym momencie czułam się spokojna, jakby nic mnie nie obchodziło. Z bólu zaczęłam płakać. Rwała mnie cała ręka, czułam też jakby mi przez nią przechodziły jakieś prądy. Naprawdę nie życzę tego nikomu.

Oparłam głowę o szybę i zaczęłam myśleć o przyszłości. Z moich oczu wypływały łzy. Jedna po drugiej, a w mojej głowie miałam mętlik. Czy on mnie kiedyś wypuści? Czy coś mi zrobi? Teraz zaczynała się cała męka z tym typkiem. Modliłam się tylko, żeby mnie zostawił w świętym spokoju.

- Nie płacz.. - usłyszałam jego spokojny głos. Jedną rękę trzymał na kierownicy, a drugą wyciągnął w moją stronę i delikatnie otarł moje łzy, spływające po policzku. - Powiedz mi jak się nazywasz? - zapytał, patrząc cały czas przed siebie. Był bardzo skupiony na jeździe i widać było, że to lubił. Na jego twarzy ciągle promieniał uśmiech.
- Jane. - powiedziałam nieśmiało. Spojrzałam na niego kątem oka. 
- Nie zapytasz o moje imię? - zapytał.
- Po co mi to wiedzieć. - powiedziałam arogancko i dalej siedziałam cicho. Dla mnie i tak będzie zwykłym dupkiem, który dostanie za swoje. 
- Musisz wiedzieć. W końcu będziesz musiała je krzyczeć. 
Spojrzałam na niego desperacko. 

Że co? Mam krzyczeć jego imię? To jest chyba jakiś psychopata. Szczerze to zaczęłam się go coraz bardziej bać. W końcu on może mi coś zrobić.

- Jestem Justin, a teraz mogłabyś coś dla mnie zrobić. - to nie było pytanie, ani prośba. Ja zrozumiałam to jako rozkaz. On oblizał swoje wargi i kątem oka spojrzał na mnie. Nie dało się tego nie zauważyć.
- Nic nie będę dla ciebie robić! - wykrzyczałam z oburzeniem.
- Oj będziesz, będziesz. Chyba, że wolisz bolesną zabawę z nożem. Pamiętaj, że mam go cały czas przy sobie. - powiedział, klepiąc ręką o swoją kieszeń w spodniach, gdzie trzymał nóż. Nie mogłam pozwolić, żeby traktował mnie jak swoją własność, no ale co mam robić? W duszy panikowałam, i to jeszcze jak. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy.

- Dam ci małą instrukcję. Najpierw rozpinasz mi rozporek i wiesz co masz wyciągnąć, a później już robisz co chcesz, ale ma mi to dać jak największą przyjemność.

Już wiem o co mu chodzi. Myśli, że jestem jakąś dziwką. Dobrze to niech se sam zrobi. Przecież on jest samowystarczalny. Po prostu sam może se sprawić przyjemność jak każdy chłopak. Ja w zasadzie nie jestem mu do niczego potrzebna.

Siedziałam cicho i się nie ruszałam. Szybkie wdechy i wydechy powodowały u mnie małe zawroty głowy. Już powoli widziałam wirujące gwiazdki nad głową.

- To co? Mam wyciągać nóż, czy ty coś wyciągniesz?

Odwróciłam się w jego stronę i przybliżyłam się do niego. Powoli rozpięłam rozporek jego spodni. Przełknęłam  ślinę, co zapewne on słyszał. Byłam poddenerwowana. Każda dziewczyna z klasy chwali się, że ma to już za sobą i opowiada jakie to jest piękne odczucie, tylko nie ja. Miałam zamiar to zostawić dla innej osoby. Osoby, w której zakocham się na zabój, a nie lodzić jakiemuś Bieberowi. Zsunęłam jego bokserki i schyliłam się. Moja głowa znajdowała się w miejscu jego krocza. Przez chwilę się zawahałam. Nie miałam pojęcia co mam robić. Wzięłam go do buzi i zaczęłam lekko ssać. Widziałam to w paru filmach, o których nie wiem czemu pamiętam. Bieber jęknął. Miałam świadomość, że robię to dobrze, więc ssałam mocniej.
- Nareszcie. - powiedział z wielkim podnieceniem. Jego członek stawał się coraz większy i większy. Wiedziałam, że już mu "stanął". Wyjęłam go z ust i pocałowałam jego czubek. Nie wiadomo dlaczego, czułam się dobrze. I to bardzo dobrze. Zakręciłam się językiem wokół jego główki i znów zaczęłam go ssać.
- O jak dobrze! - krzyknął, odchylając głowę do tyłu.
Nagle usłyszałam wielki pisk. Samochód, którym jechaliśmy wydał taki dźwięk. Wiedziałam, że stracił panowanie nad kierownicą. Mogłabym powiedzieć, że wpadliśmy w tak jakby "poślizg". Uderzyłam głową o schowek, który sam się otworzył. Wyprostowałam się do pozycji siedzącej i zauważyłam, że nie znajdujemy się na drodze, a poza nią.
- Widzisz do czego mnie doprowadziłaś? - zaśmiał się. Dla mnie to nie było śmieszne. No może trochę, ale wtedy gdy schował swoje genitalia w gacie, gdzie miały naprawdę bardzo mało miejsca. - Pierwszy raz? 
- Pierwszy raz co? - zapytałam.
- Czy pierwszy raz robiłaś komuś dobrze? - ruszył samochodem po czym znów znajdowaliśmy się na drodze. 
Skinęłam lekko głową. 
- Czyli byłem tym pierwszym. I już mam pewność, że zapamiętasz mnie do końca swojego życia. - posłał mi znów swój uśmieszek. Czemu on to kurwa mi robi?!
__________________________________________________________________________
Łapcie drugi rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. xx  

2 komentarze :

  1. OMG!
    Daria, mistrzu!
    Kocham ten rozdział (najbardziej końcówke) <3
    Hahah :D
    Zboczona ja ^^
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń